sobota, 9 kwietnia 2011

Po raz pierwszy...

Chciałam wam opowiedzieć jak po raz pierwszy sięgnęłam po żyletkę. Pokłóciłam się z matką i zamknęłam w pokoju... Zaczęłam płakać i rzucać tym co mi wpadło pod rękę. Byłam strasznie wściekła, i wtedy podeszłam do szafki i wyjęłam żyletkę. Przyjrzałam się jej i zastanowiłam czy będzie mnie bardzo boleć jak się nią skaleczę i czy to prawda że To przynosi ulgę. Spróbowałam... Poczułam straszny ból... Ale.. Ten ból łagodził ból psychiczny... Przestałam płakać i nacięłam się jeszcze raz, i drugi i trzeci, i tak dalej. To było dziwne ale się uspokoiłam, nie potrafię tego wytłumaczyć. Schowałam żyletkę do pudełka i do szafki, potem skaleczoną rękę owinęłam bandażem. Odkryłam że przyniosło mi TO satysfakcje i ulgę, pomyślałam "I co su.ko.? To twoja wina, to przez ciebie."  Cieszyłam się że zrobiłam jej na złość. I od tej właśnie pory gdy nie radze sobie z problemami sięgam po żyletkę, przynosi mi to ulgę gdy patrze jak krew spływa razem z moimi łzami...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz